1. Rozdziały 1-10
  2. Rozdziały 11-20
  3. Rozdziały 21-30
  4. Rozdziały 31-40
  5. Rozdziały 41-45

Złość.

Złość jest powszechnie akceptowana, jest emocją, fakt, negatywną, ale powszechnie uznawaną za naturalną. Jest stanem emocjonalnym, który podnosi nam adrenalinę. Często zastanawiam się, czemu ciągle i z byle powodu złościłam się, aż doszłam do tego, że jest to emocja, którą da się opanować i warto to zrobić. Kiedy byłam mała, wściekałam się jak rodzice kazali mi robić to, czy tamto a ja tego nie chciałam, wówczas okazywałam to poprzez dąsy. Z biegiem lat opanowywałam się poprzez milczenie! Nie mówiłam co mnie zezłościło , dlaczego i czemu czuje się taka sfrustrowana, po prostu nie odzywałam się, nie zabierałam głosu w danym temacie. Potrafiłam milczeć godzinami. Najbardziej widoczne i odczuwalne było to podczas mojego małżeństwa. W ten sposób odgrywałam się na mężu za przykrości. Teraz wiem, że krzywdę robiłam sobie. Przez lata tak postępowałam, wszystko tłumiłam w sobie. Często nie wytrzymywałam i wybuchałam pod byle pretekstem. Stawałam się furiatką. Wściekłość mnie zżerała! Wiele ludzi tak ma. Nie zastanawiamy się czemu, po co, ani kogo tym krzywdzimy, tylko złościmy się, bo uważamy, że mamy prawo: Bo przecież mamy racje! Nie myślimy, że druga strona też tak myśli, że również przekonana jest o swojej racji, a kiedy jesteśmy wybuchowi, dochodzi do kłótni i często obrazy. Parę lat temu, czując że coś ze swoją złością czas zrobić, zaczęłam czytać książkę o asertywności. Miałam problem z asertywnością. Nie potrafiłam powiedzieć NIE, na wszystko się zgadzałam, chociaż w głębi serca nie chciałam się na to zgadzać! Zawsze robiłam to, czego inni chcą, a często każą (np. rodzice).Nie umiałam się sprzeciwić, bo myślałam :”Po co! nie będę się kłócić!” A w środku we mnie wrzało! Tego nauczyłam się przez lata, bo nauczono mnie, że tak postępują grzeczne dziewczynki.” Nie poznamy prawdy, nie znając przyczyny”. Aż wreszcie poznałam... Poprzez lekturę dotarło do mnie, że złość to uczucie wyrażane negatywnie lub asertywnie. Często. w początkowej fazie przyswajania wiedzy o asertywności, miałam duże wyrzuty sumienia że komuś odmawiam, długo się z tym borykałam. Nie potrafiłam zrozumieć, że odmawiając, nie muszę się tłumaczyć, dlaczego to robię. NIE i koniec. Mogę powiedzieć czemu NIE, ale nie muszę! Naprawdę, uwierzcie, można mówiąc NIE czuć się z tym dobrze, można czuć się dobrze, swobodnie i można, a wręcz trzeba, przestać myśleć, co pomyśli o nas ten ktoś jak mu odmówię. Złości można się oduczyć a przynajmniej nauczyć się być asertywnym. Zamieniałam złość na spokój! Pracuję nad tym stale, bo to jest długofalowe zadanie, ale już wiem, że warto. Mam na ścianie kartkę ze wskazówką, że muszę ciągle pracować nad :złością, cierpliwością i opanowaniem. Jako niedoskonale istoty mamy z tym wiecznie problem. Na swoim przykładzie wiem, że zwracanie uwagi na te stany emocjonalne i odpowiednio je korygowanie, przynosi efekty. Kiedyś zazdrościłam osobom, które się nie złoszczą, są spokojne. Teraz wiem, jak dużą rolę odgrywa w tym nasze myślenie. Zanim wpadniesz w złość, pomyśl co to da, że się wściekniesz, wybuchniesz, wyżyjesz na kimś? Przyniesie ci to chwilową ulgę, satysfakcję, że komuś ”dołożyłeś”. Ale to tylko chwila! Satysfakcja? Wątpliwa. Nastąpi niesmak, poczucie winy (czemu się nie opanowałem), a na końcu smutek! Będzie to zachowanie najbardziej adekwatne do twojej złości, będzie ci smutno czemu dałeś opanować się złym emocjom .Jestem z natury choleryczką, więc uczucie gniewu (a złość jest siostrą) dopada mnie często, ale już potrafię je zauważyć i opanować. Jestem go świadoma !Myślę, że wyrażanie złości jest dla nas samych bardziej szkodliwe, niż dla drugiego. Bo co nam daje? Niewiele! Podniesienie własnej wartości? Tylko w naszych oczach jesteśmy lepsi od drugiego. Ale niby w czym lepsi? Że mu wygarnęliśmy , wykrzyczeliśmy co nas bolało? Lepiej będzie jak spokojnie podejdziemy do sprawy. Rozważmy wszystkie ZA i PRZECIW. Często właśnie spokój nas ratuje myślimy wtedy konstruktywnie, jesteśmy świadomi swego zachowania, nie działamy impulsywnie, dajemy sobie (podświadomie) czas na właściwą reakcję. Kiedy złościmy się mówimy chaotycznie, często odzywamy się wulgarnie, wyolbrzymiamy ,a z reguły za dużo i nielogicznie. Po co? Czy nie lepiej się opanować? Nabrać powietrza w płuca i po chwili je wypuścić? Naprawdę chwilka spokoju da nam właściwe myślenie, właściwe spojrzenie na sytuacje. Poprzez nabranie (jakże potrzebnego) dystansu, zobaczymy, że sprawa nie jest taka straszna, zawsze jest wyjście z nieciekawej sytuacji, zamiast się złościć! Jasne, że dalej się czasem złoszczę i to bardzo, ale nawet w „tej” złości potrafię być rozsądna, potrafię się opanować i nie wybuchać, choć często nadal mi się zdarza złościć i uważam, że to ja mam racje! Wiem jedno: spokój, cierpliwość, opanowanie jest nam wszystkim potrzebne! To są emocje, które stale musimy mieć pod kontrolą. Wiem, jakie każdy z nas ma wahania nastrojów. Potrafimy być w euforii, a zaraz potem wpadać w rozpacz. Są to normalne, ludzkie stany. Ważne, abyśmy nauczyli się je równoważyć. Jestem z natury pesymistką, więc dziwne były dla mnie „stany zadowolenia”. Ciężko mi było pojąc, że coś mi się udaje i naprawdę następuje poprawa w moim życiu. Zawsze myślałam, że to jest niemożliwe, aby mi było „tak dobrze”, czekałam aż się w moim życiu „popsuje”, bo przecież nie może być za dobrze. Mówi się :”złość piękności szkodzi” i coś w tym jest. Jestem zła, automatycznie nie ma we mnie pogody ducha. Jak nie mam pogody ducha, nie ma we mnie radości, nie ma radości to jestem bierna ,nic mnie nie cieszy a wszystko złości jak nie idzie po mojej myśli. Jest taka modlitwa o „pogodę Ducha” jakże ona jest mi często pomocna! ”Boże, użycz mi Pogody Ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić. ODWAGI, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”. I tak ze złości łatwo wpaść w pesymizm! Ale to już inny temat. Pesymizm i optymizm to znowu dwie skrajności, jakże nam ludziom bliskie. Ale tym zajmę się później.