1. Rozdziały 1-10
  2. Rozdziały 11-20
  3. Rozdziały 21-30
  4. Rozdziały 31-40
  5. Rozdziały 41-45

Prawdziwa wolność.

Kiedy byłam małą dziewczynką, myślałam, że być wolnym to nie mieć żadnych obowiązków. Ale lata mijały i moje spojrzenie na tę sprawę też się zmieniło! Co z tego, że z wiekiem byłam dojrzalsza, miałam więcej swobody, ale tez miałam więcej obowiązków! Napływały do mnie niepostrzeżenie, ukradkiem się zadomowiły w moim życiu. Reasumując: starsza-bardziej odpowiedzialna -więcej obowiązków- inna jakość swobody! Wychodziłam za mąż, też myślałam: no, teraz użyję życia! Nic bardziej błędnego. Owszem, miałam dużo większą swobodę w decydowaniu o życiowych sprawach, miałam znaczące prawo głosu, mogłam wręcz upierać się przy swoim zdaniu, ale co z tego? To mi tylko dawało chwilową satysfakcję. Równocześnie, z wyrażaniem swej opinii, zwiększały się moje obowiązki, a co za tym idzie zmieniała się wartość swobody i nabywałam większej odpowiedzialności. Jako młoda, myślałam, że swoboda to robić to, co się żywnie podoba, kiedy się chce i jak się zamarzy. Ale człowiek młody jest niedojrzały. Lata mijały, byłam w rodzinie, w pracy, w życiu społecznym, nader odpowiedzialna, wszechstronna... ale co ze swobodą? Czyżby zanikła? Nie rozumiałam w pełni jak mogę doświadczać tej swobody! Az wreszcie mnie olśniło! Zrozumiałam, że można mieć obowiązki, a mimo wszystko czuć się swobodną w każdej wybranej chwili. Zaczęłam od wyznaczania rodzinie swoich barier, których im nie wolno było przekraczać. Zapragnęłam mieć swoją prywatność. Kiedy siadałam z lekturą to chciałam ten czas mieć tylko dla siebie, bez odrywania się, chciałam ciszy, by móc się skupić. To samo dotyczyło się wolnego czasu (choćby krótkiego) na odpoczynek! Potrzebowałam pomyśleć w skupieniu i samotności. Lata mijały. Tuz po rozwodzie też myślałam: nikt już nie będzie mi rozkazywał, jestem wolna, mogę robić wszystko! Teoretycznie, a nawet praktycznie mogłam robić to co chciałam i już nie miałam obowiązku nikomu się spowiadać. Ale w tym czasie poważnie zachorowałam i musiałam przedłożyć odpowiedzialność nad swobodę. Musiałam intensywnie zając się swoim zdrowiem i dopasować wszystko inne do tego. Czas nadal nieubłagalnie płynął, a ja miałam coraz większe pole do popisu. Wreszcie praktycznie robiłam to, co chciałam! Nareszcie wszystko ustabilizowałam, poukładałam i przez to miałam więcej swobody. Wykonywałam swoje obowiązki skrupulatnie, a jednocześnie miałam dużą swobodę. Umiałam już to razem pogodzić. Już nie wydawało mi się to niemożliwe, wreszcie odczułam, że można intensywnie żyć, a przy tym być swobodnym! Potrafiłam wszystkim i wszędzie wyznaczać swoje granice, nakładać szlabany, tak żeby mieć tylko i wyłącznie czas dla siebie. Dawałam sobie przyzwolenie na robienie rzeczy, które potrzebowała moja dusza. Zawsze uważałam, że robiąc coś dla siebie, zachowuję wewnętrzny spokój i nie miałam z tego powodu wyrzutów, że np. są ważniejsze sprawy. Dziś mam już świadomość, że swoboda idzie w parze z odpowiedzialnością. Jestem osobą, która dysponuje ogromnym wachlarzem swobody, a ma bez liku obowiązków! Uwierzcie, to wszystko da się pogodzić! To niewiele ma do rzeczy, czy jestem w związku, czy mam najbliższą rodzinkę, czy nie. Czy mam pracę. To wszystko mało ważne! Swobodę mam w sobie. Dlatego JA przestrzegam ilości i jakości czasu dla siebie. muszę być odprężona, wyluzowana, najedzona, spokojna. Odkładam wtedy swoje problemy, zobowiązania, zadania, wszystko co mogę wykonać później, bo nic mi nie zastąpi podarowanego sobie czasu. Wolnym być to być swobodnym! Z wolnością kojarzy mi się też pogoda ducha, cierpliwość, wesołość, lekkość, no i nadzieja. Nadzieja, że jak będę powyższe przymioty przejawiać, to naprawdę będę w sercu wolna i będę opływała w bezmiar miłości do wszystkiego co mnie otacza. Mądry napisał: „Wolność i zdrowie są do siebie podobne; zna się dobrze ich cenę, kiedy nam ich brak”.