1. Rozdziały 1-10
  2. Rozdziały 11-20
  3. Rozdziały 21-30
  4. Rozdziały 31-40
  5. Rozdziały 41-45

Lepsze jutro.

Każdego dnia kiedyś powtarzałam „jutro będzie lepszy dzień”. Mówiłam to machinalnie, bez zastanowienia A od świtu dzień był taki, jaki sobie „wypracowałam”. Przyznajcie mi rację: jeśli budzimy się i od razu jesteśmy optymistycznie nastawieni, zaczynamy pozytywnie myśleć to zaraz życie jest piękniejsze. Niedobrze jest, gdy wstajemy „lewą nogą”, mamy negatywne myślenie i pesymistyczne nastawienie, oj, niedobrze, zaczyna nam się wszystko nie podobać, życie od razu jest smutne, ponure, bezbarwne. Za ciemno na dworze, za zimno, pada, w domu chłodno, a tu trzeba wstać i ubrać się , rajstopy nas „nie słuchają”, spodnie się nie dopinają i wiele innych rzeczy nam nie pasuje, można by w nieskończoność wymieniać. Ale prawdziwy horror zaczyna się w momencie wejścia do kuchni, aby przygotować kanapki i zrobić pobudkę pozostałym domownikom, w tym dzieci. A przecież można inaczej. Można opanować tę sztukę. Należy obudzić się z dziesięciominutowym wyprzedzeniem, pomodlić się dziękczynnie, popatrzyć za ciemną szybę okna i pomyśleć: dzisiaj będzie dobry dzień! Zasługuję na taki! Aura jest, jaka jest, przecież to jesień i ziemia potrzebuje deszczu. Ubiorę siebie i dzieci stosownie do pogody! Negatywne myśli możemy zamienić na pozytywne. Trzeba tylko chcieć, trzeba w swoje myślenie włożyć trochę pracy, a zaraz poczujemy się weselsi, radośniejsi, inaczej będziemy postrzegać wiele spraw. Życie nie wyda nam się bezbarwne tylko będziemy je dostrzegać w ładnych, pastelowych, spokojnych barwach. Dzieci nie będą rozkrzyczaną zgrają, tylko przyjmiemy ich pogodnie, wiedząc i akceptując, że każdy wiek ma swoje prawa! Praca, do której podążamy, nie będzie koszmarnym obowiązkiem tylko potrzebną powinnością, która nam daje utrzymanie. Rozmowa z szefem nie będzie naszą klęską, jeżeli się do niej pozytywnie i realistycznie nastawimy. Jeżeli od pierwszych chwil ranka, nie okażemy pospiechu i frustracji to mamy duże szanse zakończyć ranek w spokoju. A popołudnie? Kiedy już spokojnie wyrobimy się ze wszystkim, tzn.: ogarniemy męża, dzieciaki, spokojnie zasiądźmy nad parującą filiżanką napoju i przeanalizujmy cały dzień. Mamy chwilkę dla siebie, więc albo puśćmy TVP albo skupimy się na tym co nam przyniósł ten dzień. Zrelaksujmy się i w tym czasie przyjrzyjmy się naszemu życiu z innej, lepszej perspektywy. Pomyślmy, czy byliśmy na tyle szczęśliwi, na ile pozwoliliśmy sobie? Zróbmy gruntowny i odważny obrachunek całego dnia. Sprawy, które zakończyły się dobrze, niech nas cieszą, a do spraw nieudanych, przypnijmy etykietkę: „pracuj nad tym”. Niezrażeni obmyślmy inną strategię działania, a z pewnością uda się. Kiedy już złożymy głowę do snu, podziękujmy Bogu za taki dzień, jaki był! Bo był taki na jaki sobie zapracowaliśmy. Był na swój sposób wspaniały! Ciesząc się tym, co dziś wspaniałego doświadczyliśmy, uwierzymy, że to co my daliśmy światu to tyle samo od niego otrzymaliśmy. Żyj każdym dniem przez dwadzieścia cztery godziny, bo najważniejsze jest ”żyć tu i teraz”.